Forum www.rzeczpospolita2015.fora.pl Strona Główna www.rzeczpospolita2015.fora.pl
Symulacja Polityczna
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wywiady i publicystyka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rzeczpospolita2015.fora.pl Strona Główna -> Wiadomości z kraju
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:22, 14 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:


Kołodko: Myślenie strategiczne jest tym, czego nam brakuje



Gościem Minęła Dwudziesta był dziś prof. Grzegorz Kołodko - byłi wicepremier i minister finansów w rządach lewicy.

pani redaktór: Jak pan ocenia propozycje rządy dotyczące nowej strategii rozwoju, i w ogóle ideę stworzenia takie strategii?

prof. Grzegorz Kołodko: Bardzo pozytywnie. Strategiczne myślenie jest tym, czego w polskiej, i zresztą nie tylko polskiej, polityce od dawna brakuje. Tworzy się co prawda różne krótkookresowe, średniookresowe i długookresowe strategie czy polityki sektorowe, ale to jest raczej na zasadzie "ustawa każe, to piszemy". A później niewiele z tego wynika. Teraz wygląda na to, że rząd pracuje nad taką strategię nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce.

Natomiast, jeśli chodzi o propozycje, to na razie wiemy bardzo mało. Ale nawet mimo tego widać, że rząd rozumie, że dla dynamicznego i zrównoważonego rozwoju potrzebna jest światła polityka gospodarcza. Polityka, która będzie pragmatyczna, a nie ideologiczna. I jeśli taka polityka faktycznie będzie realizowana, to możemy tylko się cieszyć.


Zastanawiam się jednak, czy te cele, które rząd sobie wyznaczył, nie są zbyt ambitne. Przypomnijmy: wzrost gospodarczy na poziome 4-6%, bezrobocie 6%, wyrównanie bilansu migracji i wzrost współczynnika dzietności. Czy te cele są pańskim zdaniem do zrealizowania?

Ja przypomnę, że w latach 1995-97, kiedy realizowaliśmy Strategię dla Polski, polski PKB rósł w tempie 6,7, a w 97 nawet powyżej 7%. Wtedy też, co się nigdy wcześniej ani później nie zdarzyło, więcej ludzi do Polski wracało, niż wyjeżdżało. A czy byliśmy wtedy bogatsi? Nie. Byliśmy biedniejsi. Ale mieliśmy strategię. I ona była dla Polski. I był ten optymizm, spowodowany szybkim rozwojem gospodarczym, w którym, bardzo się staraliśmy, żeby partycypowała jak największa część społeczeństwa.

Tymczasem bezrobocie rośnie, w ubiegłym kwartale wyniosło 10,3%, a PKB i płace też rosną w tempie niewiele przekraczającym 2%. Opozycja uważa, że to wina rządu, a zwłaszcza Lewicy. Lewica twierdzi, że to wina poprzedników. Jak jest pańskim zdaniem?

Ja myślę, że Lewica uczestniczy w rządzeniu trochę zbyt krótko, by mówić, że to jest jej wina. Winą wicepremiera Niełowa jest to, że prace nad rządową strategią zainicjował w tym roku, a nie w poprzednim. Gdyby zrobił to choćby z pół roku wcześniej, to jej efekty odczulibyśmy odpowiednio szybciej.

Natomiast poprzednicy też nie są bez winy. W poprzednich rządach dominowało przekonanie, od którego obecny rząd na szczęście odchodzi, że "najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki". Starał się zmienić to dopiero rząd Charleson-Kujawiak, ale on trwał zbyt krótko i też nie ustrzegł się błędów, jak choćby tego, że spowodował gwałtowny wzrost liczby pracowników tymczasowych, co też spowalnia nam rozwój, bo pracownik tymczasowy jest swojej pracy niepewny i w związku z tym mniej konsumuje. A mniejsza konsumpcja to mniejszy dochód narodowy. I teraz z tym problemem musi zmierzyć się obecny rząd. Mam nadzieję, że się zmierzy i zrobi to z dobrym skutkiem.

Fatalna dla nas wszystkich była także awantura sprawie Bialorusi, w której polski rząd, a konkretnie wicepremier Siemieńczuk, o mało co nie doprowadził do wybuchu wojny z Rosją. To bynajmniej nie pomogło nam w handlu ani z Białorusią, ani z Rosją, ani także z Ukrainą, która przecież jest z tymi dwoma krajami związana formułą ZRUB. I negatywne skutki tej awantury odczuwamy do dziś i będziemy odczuwać jeszcze przez jakiś czas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:01, 17 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Wojna na prawicy

Polska prawica nie potrafi się zjednoczyć. Przez lata widzimy jak wzajemnie się kłóci, przez co odwiecznie potrafi tkwić tylko w opozycji. Także dzisiaj spory nie milkną. Od tygodni obserwujemy ostrą wymianę zdań pomiędzy Nową Prawicą, a Ruchem Ludowo-Narodowym.

Twarzami tej batalii jest Mateusz Goldberg i Halina Bożyszkiewicz. Ich polityczna działalność polega ostatnio głównie na wzajemnych atakach. Zaczepki personalne niskiego lotu, brak odwołań na argumenty, tylko ostra walka na emocjach o rząd dusz po prawej stronie. Wyścig na bardziej zradykalizowane poglądy. Kto da więcej. Smutne, że ich wyborców ta wymiana na inwektywy wciąga, interesuje, ciekawi. Pozostałych bawi, a jednocześnie smuci i martwi. Śmiech przez łzy. Zamiast pomyśleć o wspólnych pomysłach na państwo, planach jego zmiany, środowisko prawicy woli zajmować się sobą.

Polacy już przyzwyczaili się do prawicowej, nieudolnej opozycji. Szkoda. Wielu stwierdzi, że to dla Polski lepiej, ale społeczeństwo potrzebuje czasem odmiany. Nie wszystkie postulaty lewicowe są jeszcze w pełni popierane przez społeczeństwo. Idee prawicy muszą czekać na swoje rządy, by zostały zrealizowane. Władza potrzebuje też kontroli, nadzoru, rozliczeń z błędów, pomyłek, zaniedbań. Żadna nie jest w końcu doskonała i bezbłędna. Tymczasem zajęta ujadaniem prawica się tym nie zajmuje, bo zapatrzona jest w sobie. Przynosi to szkodę wszystkim obywatelom. Jeśli nie opozycja, to społeczeństwo musi skupiać swoją uwagę na tym co robią politycy koalicji. Tylko z jakiegoś powodu wybiera swoich przedstawicieli. Co ma jednak zrobić, gdy Ci nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Także najlepszy rząd, świetni ministrowie potrzebują w końcu drugiego oddechu. Przerwy, by po drugiej stronie barykady zmobilizować się, zyskać nową energię, świeżość, pomysły i wrócić z nową ofertą dla Polaków. Rządzący mogą jednak spać spokojnie. Nic nie zapowiada zjednoczonej prawicy. Co więcej, prawica skręca w lewo, by znaleźć koalicjanta i nowe poparcie. Nie dziwi co raz większe zniechęcenie i zmęczenie kopaniem się po kostkach jakie od dekad każą oglądać nam politycy pokroju duetu Goldberg-Bożyszkiewicz.

Wniosek? Prawica w rzeczywistości znajduje się w głębokim odwrocie, z własnej winy. Może dzisiaj posiada realne poparcie dużej grupy Polaków, ale czy na pewno z powodu wyznawanych poglądów? Z resztą czy na polskiej scenie politycznej jest dzisiaj partia stricte konserwatywna? Bez żadnych lewicowych postulatów gospodarczych, stroniąca od kompromisów światopoglądowych? Swoimi kłótniami prawa strona daje dowód na swoje krótkowzroczne myślenie. Zabijając się o głosy, budowała i robi to dalej, zniechęcony, zmęczony sporami powiększający się nadal elektorat centrowy i dzisiaj co raz częściej jest zmuszona po niego sięgać, by budować silną pozycję, mieć cień szansy na wyborczy sukces, jakiekolwiek znaczenie. Sama jest sobie winna. Jeśli nie zmieni myślenia, o egzystencji jakichkolwiek poważnych prawicowych ruchów w polityce w ciągu kolejnych dekad możemy w Polsce zapomnieć. Tylko wzajemne zrozumienie, zjednoczenie sił i gra do jednej bramki może jej pomóc.

Tomasz Jenot
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:23, 17 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Polacy przyzwyczaili się do kobiety w Pałacu Prezydenckim

Dzisiaj co raz więcej osób zadaje sobie pytanie - kto w 2025 roku zastąpi Marię Stern na stanowisku Prezydenta RP? Wskazuje się szefową prezydenckiej kancelarii Zofię Żurek, siostrę obecnej głowy państwa Annę Ajnę, a także Przewodniczącą Rady Europejskiej Annę Radziwiłł-Schmidt. Kto tak naprawdę będzie się starał o najważniejszy urząd w państwie? - felieton red. Pauliny Jakubiec.

W 2025 roku kończy się druga i ostatnia kadencja prezydencka obecnie urzędującej głowy państwa Marii Stern. Wybory w 2015 i 2020 roku wygrała już w pierwszej turze, pokonując kandydata czy to popularnego wtedy PiSu, czy Nowej Prawicy. Konstytucja jednak zabrania starania się o najwyższy urząd w państwie po raz trzeci. Dlatego kto mógłby zastąpić popularną i kochaną przez miliony Polaków Marię Stern?

Najbardziej prawdopodobną kandydatką wydaje się siostra obecnej głowy państwa, Anna Ajna (która obecnie spodziewa się swojego pierwszego dziecka). Jako jej atuty wymienia się zaznajomienie z obecną sytuacją w Kancelarii Prezydent RP, bo pełni ona funkcję zastępcy szefowej kancelarii i sekretarza stanu, towarzysząc tym samym Prezydent Marii Stern w wielu zagranicznych i krajowych wizytach oraz uroczystościach. Mimo jej wyskoku, jakim był romans z Pierwszym Gentlemanem (co poskutkowało rozwodem Pary Prezydenckiej), Maria Stern nie straciła do niej zaufania. Co więcej, Anna Ajna odegrała ważną rolę w budowaniu nowo powstałego Obywatelskiego Centrum, które miało być zapleczem politycznym urzędującej głowy państwa.


Elegancka Anna Radziwiłł-Schmidt, była Premier RP, która niedawno została wybrana na drugą kadencję jako Przewodnicząca Rady Europejskiej, wydaje się być naturalną kandydatką do fotela Prezydenta RP. Komentatorzy już od dawna to wskazują. Druga i ostatnia kadencja w Brukseli skończy jej się w 2024 roku, dlatego niesiona na fali europejskiego sukcesu może odnieść spektakularne zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Mimo to, że na co dzień pracuje w Brukseli, to w Polsce nadal jest bardzo popularna - w sondażach notuje od 60 do 70 procent zaufania. To więcej, niż urzędująca premier Beata Lindholm i lider opozycji Mikołaj Liściowski.


Schedę po Marii Stern mogłaby przejąć również obecna szefowa prezydenckiej kancelarii, była wicemarszałek Sejmu - Zofia Żurek, która należy do najbliższych współpracownic i najbardziej zaufanych osób urzędującej głowy państwa. Żurek ma taki sam atut, co Ajna - jest świetnie zaznajomiona w realiach kancelarii, towarzyszy Marii Stern w licznych wizytach, przyjmuje zagranicznych gości. Do tego jest reprezentacyjna - ale tą cechę akurat mają wszystkie kandydatki prezentowane przeze mnie.

Rozpatruję w tym artykule jedynie przedstawicielki płci pięknej, ponieważ Polacy przyzwyczaili się do kobiety w Pałacu Prezydenckim. Myślę, że będą nadal chcieli, by tak pozostawało. Polska staje się co raz bardziej nowoczesnym krajem. Naturalnie ważną rolę odegra też sama Maria Stern - to od jej poparcia będzie zależeć sukces którejś z ewentualnych kandydatek. Której? Trzeba będzie zaczekać.

Paulina Jakubiec
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:07, 19 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:


Koślawa droga do względnej normalności

Zgadzam się z Mikołajem Liściowskim, że wysokość drugiego progu podatkowego nie przystaje do rzeczywistości. Jednak w przeciwieństwie do prezesa NP uważam, że jest on ustawiony za wysoko.

Jeżeli tylko 4% podatników płaci krańcowo wyższą stawkę podatku, to mamy de facto do czynienia z podatkiem liniowym. Co prawda już nie tak bardzo liniowym, jak w 2009 roku, ale mówienie o jego progresywności jest nadal wielkim nieporozumieniem Zwłaszcza, że jeszcze w 2008 roku wyższe stawki płaciło prawie 8% podatników. I w tym kontekście uważam, że wzrost odsetka podatników płacących 32-procentową stawkę jest raczej (powolnym i koślawym, ale zawsze) kroczeniem do względnej normalności. Względnej, bo nawet te 8% to była taka sobie progresja.

Jaka powinna być zatem "prawdziwa" normalność? To proste: ci, którzy zarabiają mało, płacą podatki małe albo żadne. Ci, którzy zarabiają średnio - płacą podatki średnie. Natomiast ci, którzy zarabiają dużo, płacą wysokie. Tymczasem w Polsce podatków wysokich nie płaci nikt. (stawki 32% nie da się nazwać wysoką.) Ci, którzy zarabiają dużo, płacą podatki średnie, a cała reszta zarabiających mało i średnio płaci podatki niskie.

Efekt tego jest taki, że w budżecie notorycznie brakuje pieniędzy na wszystko, zwłaszcza na politykę społeczną, a tempo wzrostu PKB z 1997 roku (7,1%), kiedy najwyższa stawka PIT wynosiła 44%, nigdy nie zostało powtórzone. I nie zanosi się, by miało się to w najbliższych latach stać.

Rafał Woś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:19, 19 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Prawica zgodna w gratulacjach dla Le Pen

We Francji dochodzi do masowych wystąpień obywateli zagrożonych naruszeniem swoich praw, a znad Wisły płyną ku temu wyjątkowo zgodne wyrazy uznania prawej strony polskiej sceny politycznej.

Nowa Prawica, Ruch Ludowo-Narodowy, Porozumienie Centrum "Razem". Politycy tych partii nadzwyczaj jednym tonem wypowiadają się w sprawie wyborów prezydenckich we Francji, które zwyciężyła kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen. Od Mikołaja Liściowskiego, Haliny Bożyszkiewicz i Ireny Fischer płynie bardzo podobne przesłanie. Francja swoim wyborem symbolizuje powrót do korzeni, do tradycyjnych europejskich wartości, rozpoczyna nowy kierunek w polityce Unii Europejskiej. Wspólnie upatruje też najważniejsze dla niej zagrożenie - imigrantów. Czy polska prawica przyznaje się w ten sposób do nacjonalizmu?

Idąc tym tropem, politycy prawicowi niechętnym okiem spoglądają zatem na cudzoziemców także w Polsce. Ukraińcy, Białorusini, Litwini, studenci z państw Azji i Afryki. Kilkadziesiąt tysięcy osób, które przyjeżdżają do naszego kraju za wykształceniem, z nadzieją na lepszy start, lepsze życie. Bardzo często zostają, zakładają rodziny, pracują, płacą podatki. Tymczasem z prawej strony mogą dziś usłyszeć że nie są u nas mile widziani. Mogą przecież wyznawać inne poglądy, przekonania, mieć inną tradycję - nie polską, są więc zagrożeniem.
Przyklaskując poglądom Frontu Narodowego dają dowód na swoje uznanie dla dyskryminacji. Bezmyślnie.

Imigranci francuscy to w głównej mierze obywatele państw, które kiedyś budowały kolonialne imperium Paryża. Znają język, historię, kulturę, po prostu czują się Francuzami. Chcą godnego życia, pracy, akceptacji, równości. Nie myślą o ustanawianiu jakiegoś "obcego" systemu wartości. Chcą wspólnie, zgodnie budować siłę Republiki. Tymczasem francuskie środowiska prawicy uznają ich za gorszych. Chcą dyskryminacji, deportacji, upatrują w nich swojego wroga i przyczynę wszelkich niepowodzeń. Dokonania i poglądy ułamka, promila najbardziej fundamentalnych osób w grupie przypisują całości. Tworzą mylne stereotypy. Przez tego typu retorykę spychają wszystkich na margines, alienują bez względu na zachowanie. Stwarzają gorsze warunki do życia. Przywołuje to najmroczniejsze wydarzenia minionego stulecia.
Swoją drogą czy w każdej grupie społecznej nie ma osób o charakterze radykalnym? Czy mielibyśmy problem we wskazaniu w Polsce, choćby radykalnych katolików? Ich kontrowersyjne poglądy i pomysły bardzo często są przypisywane wszystkim wierzącym, o co właśnie często słusznie pretensje mają politycy prawicowi. Tak samo jest w tym przypadku. To robi dziś prawa strona.

Nie można wspierać kogoś kto działa z użyciem tego rodzaju mechanizmów, odmawia ludziom prawa do wolności wyznania, do ochrony przed aktami dyskryminacji. Chyba, że ktoś nie wierzy w prawa człowieka, albo podlega fałszywej propagandzie. W najgorszym wypadku, jest nacjonalistą.
Za całą sytuację jaka dzisiaj panuje we Francji odpowiada Front Narodowy przez stosowanie swojej nieodpowiedzialnej retoryki. Protesty są skutkiem agresywnego języka i podsycania przez nich nienawiści, antagonizowania społeczeństwa. To oni podpalili Francję. Marine Le Pen nie zasługuje na pochwały, a tym bardziej na naśladownictwo. Oby Polska nigdy nie musiała zmierzyć się z tym problemem, gdyż jej społeczeństwo i politycy będą umieli w porę zareagować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:55, 21 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

W co gra Obywatelskie Centrum

Nie chcieli być konkurencją dla Umiarkowanych, a zabierają im poparcie. Układają własne listy wyborcze do samorządów i określają się opozycją. Dokąd zmierzają politycy Obywatelskiego Centrum?

Od momentu powstania Obywatelskiego Centrum minęło już kilka tygodni i oprócz samego kongresu założycielskiego oraz dymisji ministrów deklarujących członkostwo lub poparcie dla nowej formacji, opinia publiczna dowiedziała się o niej niewiele. Mimo to, partia osiąga niespotykany dotąd wzrost poparcia, jakie oscyluje według różnych pracowni sondażowych w granicach 15-20 procent, kosztem spadających słupków rządzących Umiarkowanych.

Czemu zawdzięcza swoją popularność? Skojarzeniu z Pałacem Prezydenckim. Polacy słysząc o OC nie widzą na jej czele Pauliny Hall, młodej i niedoświadczonej w polityce byłej dziennikarki która dotąd zajmowała tylne rzędy Izby Samorządowej, chociaż w rzeczywistości stoi na czele nowej partii. W domyśle widzą tam uwielbianą Marię Stern, nawet jeśli ta unika bezpośrednich powiązań ze swoim de facto politycznym zapleczem jak ognia, bojąc się zabrać w tej sprawie głosu. Nie można inaczej wytłumaczyć powszechnej akceptacji dla tego ugrupowania, które oprócz poinformowania o swoim istnieniu, nie zaprezentowało Polakom absolutnie nic. Tylko dorobek głowy państwa sprawia, że już na starcie może cieszyć się tak silnym uznaniem potencjalnych wyborców.

Podczas kongresu założycielskiego Obywatelskiego Centrum padło znamienne zdanie skierowane do Umiarkowanych: "Nie chcemy, żeby nasza partia była traktowana jako konkurent partii rządzącej". Choć premier Beata Lindholm bez skrupułów doprowadziła do dymisji nielojalnych ministrów, politycy OC nie wycofali swoich słów, co więcej, stronili od komentarzy w tej sprawie. Sama była minister spraw wewnętrznych Marta Fornero w jednym z wywiadów telewizyjnych stwierdziła nawet, że jej następczyni na tym stanowisku Małgorzata Mikołajczuk jest dobrym wyborem. Inne czyny nie przemawiają natomiast za przywołanymi słowami z kongresu. W kuluarach sejmowych politycy OC uważają się za członków opozycji, mają też sondować z Nową Prawicą szanse na skrócenie kadencji Sejmu. Oficjalnie poinformowali też o tworzeniu własnych list w wyborach samorządowych. Swoją drogą kto wie, ilu działaczy samorządowych mających do tej pory poparcie Umiarkowanych, skusi się na przejście pod skrzydła prezydenckiego zaplecza. Nie są to działania wspierające koalicję, a wręcz przeciwnie. Prowadzą do destabilizacji sytuacji w polskiej polityce.

Całość tworzy niejednorodny obraz tego, w którą stronę Obywatelskie Centrum zmierza. Nie zniechęca to jednak jego zwolenników od deklarowania swojego poparcia. Niedługo sytuacja powinna jednak zmusić Hall i jej ludzi do jasnego określenia się, w którym miejscu na politycznej scenie stoją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:42, 23 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Mikołaj Liściowski gościem programu "Jeden na jeden"

O tym że koalicja pomiędzy Nową Prawicą, a Obywatelskim Centrum jest możliwa, a Ruch Ludowo-Narodowy ma szansę na współpracę i nie tylko, Mikołaj Liściowski dzisiaj w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie "Jeden na jeden".

Dzień dobry, moim i państwa gościem jest Mikołaj Liściowski, prezes Nowej Prawicy. Panie prezesie, ile lat jest pan w polityce? Czy czuje się pan spełniony jako polityk?
W polityce działam od dwudziestu czterech lat. Początkowo w samorządzie. Posłem zostałem wybrany po raz pierwszy w 2005 roku. Mimo, że udało mi się już wprowadzić wiele dobrych zmian, to uważam, że nadal jest wiele do zrobienia. Dlatego też nie czuję się spełniony jako polityk.

Obejmując stanowisko prezesa Nowej Prawicy w 2015 roku uczynił pan z ugrupowania radykalnego partię skupiającą szeroko pojętą centroprawicę. Z perspektywy czasu uważa pan swój wybór za słuszny?
Gdy obejmowałem stanowisko prezesa Nowa Prawica wcale nie była radykalna, jeśli za taką uważa pan partię z czasów Janusza Korwina-Mikke. Na nowe środowiska, w tym także na mnie, gdyż do 2013 roku byłem członkiem PO otworzyła się ona już na początku 2014 roku. Wówczas Nowa Prawica zawarła sojusz na wybory do europarlamentu z Kołem Wolnościowo-Konserwatywnym, na którego czele stał Jarosław Gowin, a ja z nim współpracowałem. W tych wyborach ponieśliśmy jednak porażkę, choć do przekroczenia progu wyborczego zabrakło naprawdę niewiele. W maju 2015 roku były wybory prezydenckie, w których naszym kandydatem był Janusz Korwin-Mikke. Jego wynik nie był jednak zbyt zadowalający, toteż wkrótce później przeszedł na polityczną emeryturę. Wówczas postanowiliśmy zacieśnić współpracę i wszystkie mniejsze środowiska, w tym także ja przystąpiliśmy do Nowej Prawicy. Prezesem został Marek Popławski, dawny działacz PiSu, a ja objąłem jedną z funkcji wiceprezesów. W tej formule udało nam się odnieść sukces w wyborach parlamentarnych i wprowadzić do Sejmu swoją reprezentację. Prezesem zostałem dopiero pod koniec 2015 roku, po tragicznej śmierci Marka Popławskiego. Dlatego też rozszerzenie Nowej Prawicy na inne środowiska nie było moim wyborem, choć ja na tej decyzji skorzystałem, gdyż dzięki niej przystąpiłem do partii.

Musi pan jednak przyznać, że to dzięki panu w Nowej Prawicy znalazło się wiele osób, które wcześniej nie chciały z wami współpracować. Zachęciła ich do tego pańska wola porozumienia, umiejętność dążenia do kompromisów. Wcześniej tego zdecydowanie brakowało. Partia izolowała się od reszty prawicowych ugrupowań. Swoją drogą uważa pan to za swoją zaletę, czy wadę?
Na pewno jest to zaleta. Dzięki współpracy mogliśmy osiągnąć wiele celów, których wcześniej - samodzielnie nie udałoby się nam zrealizować.

Myśli pan że Janusz Korwin-Mikke jest zadowolony z pańskiego przywództwa i tego jak wygląda Nowa Prawica? Gdy wspomina pan "ojca założyciela" pańskiej partii, co Mikołaj Liściowski w nim ceni?
Myślę, że tak, choć o to należałoby zapytać samego pana Korwina-Mikke. Cenię w nim wiele rzeczy, ale przede wszystkim stałość w poglądach i uporczywość w dążeniu do celu, jakim jest reforma gospodarki i nie tylko.

Mimo otworzenia się Nowej Prawicy na nowe środowiska, pańska partia nie osiągnęła nigdy zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, od ponad dekady znajduje się stale w opozycji do kolejnych rządów. Wierzy pan w wyborczy sukces?
Gdybym nie wierzył w sukces, to nie stałbym na czele głównej partii opozycyjnej (uśmiech). Mimo, że nie wygraliśmy jeszcze wyborów parlamentarnych, to za każdym razem mamy w nich lepszy wynik. W 2011 roku, a więc przed rozszerzeniem, o którym pan mówi partia uzyskała zaledwie jeden procent poparcia. Cztery lata później było to już ponad 6%, a w 2016 roku zajęliśmy trzecie miejsce z blisko 19% poparciem. Później nasze poparcie także rosło i w 2019 roku dostaliśmy 24%, a rok później 27%.

Z kim Nowa Prawica mogłaby budować koalicję w parlamencie? Czy Obywatelskie Centrum jest pierwszym wyborem? Często krytykował pan działalność Ruchu Ludowo-Narodowego. Może są jakieś warunki, pod którymi Nowa Prawica zdecydowałaby się na koalicję z ludźmi Haliny Bożyszkiewicz?
Moglibyśmy wejść w koalicję z różnymi partiami, ale tylko wówczas, gdy moglibyśmy realizować dzięki niej nasze postulaty. Wydaje się, że Obywatelskie Centrum jest nam najbliższe programowo z większych partii i dlatego rzeczywiście najprawdopodobniej byłaby to partia pierwszego wyboru. Także koalicja z RLN jest możliwa i funkcjonuje nawet w części samorządów, jednak w skali kraju byłaby trudniejsza. Przede wszystkim dlatego, że partia Bożyszkiewicz ma skrajnie socjalistyczne poglądy na gospodarkę. Gdyby je jakoś zrewidowała, to może byłoby to możliwe, ale z doświadczenia wiem, że trudno z nią dojść do kompromisów.

Nowej Prawicy bardzo często udawało się znaleźć dla swoich projektów ustaw parlamentarną większość, nie stroniła też od wspierania inicjatyw innych partii. Z jakiej ustawy autorstwa NP jest pan najbardziej dumny?
Tych ustaw było bardzo wiele. Ważną była niewątpliwie pierwsza wprowadzona ustawa naszego autorstwa, to znaczy wprowadzenie winiet na autostradach w miejsce bramek. Niedawno udało nam się też wprowadzić zmiany w kodeksie wyborczym wprowadzające okręgi jednomandatowe w wyborach samorządowych. Oprócz tego było także wiele ważnych i dobrych ustaw.

Czy Nowa Prawica jest dumna ze swojej ustawy o podatku PIT jaką Sejm uchwalił w 2017 roku? Minister finansów Aleksander Niełów w ostatnich dniach ostro ją krytykuję i chce jej uchylenia.
Nie była ona na pewno tak zła, jak mówi wicepremier Niełów, choć dzisiaj część jej zapisów bym lekko zmienił. W partii doszliśmy jednak do wniosku, że lepiej w ogóle zlikwidować PIT i wprowadzić na jego miejsce podatek od funduszu wynagrodzeń i taką ustawę staramy się co jakiś czas przeforsować w parlamencie. Jednak z racji tego, że pozostajemy w opozycji jak na razie nie udało nam się tego osiągnąć.

Lewica warunkuje udzielenie poparcia dla możliwego wniosku o skrócenie kadencji Sejmu od odrzucenia przez izbę projektu rządowej strategii gospodarczej. Znamy wstępne założenia. Jak pan je ocenia? Nowa Prawica poprze strategię, czy celowo ją odrzuci by doprowadzić do wcześniejszych wyborów?
Na razie rząd nie złożył w sejmie żadnego projektu ustawy na temat tej strategii rozwoju i nie za bardzo wiem, jak będzie to miało wyglądać, dlatego trudno mi w tym momencie powiedzieć, czy ją poprzemy, czy nie. Sama strategia nie prezentuje jednak sobą nic specjalnego. Cele są dobre, jednak moim zdaniem duża część propozycji ich osiągnięcia może nie przynieść oczekiwanego skutku. Naszym zdaniem trzeba poważniejszych reform, niż proponuje rząd. W przypadku sejmowej debaty zaproponujemy konkretne poprawki do tej strategii. Nasze ewentualne odrzucenie tego projektu będzie miało jednak przyczyny merytoryczne, a nie będzie jego celem rozwiązanie parlamentu. Do niego zresztą trzeba zgody umiarkowanych,.

Jak ocenia pan działalność swojego partyjnego kolegi, Mateusza Goldberga? Nie uważa pan, że używa zbyt ostrego języka? Partia nigdy nie zdementowała jego licznych obraźliwych wypowiedzi, których udzielał jako jej członek.
Mateusz w ostatnim czasie dosyć dużo działa w terenie i to na pewno dobrze dla partii. Rzeczywiście czasem jego język był ostry, ale niektóre wypowiedzi jego przeciwników były niemniej obraźliwe. Nie wiem w jaki sposób mielibyśmy dementować kogokolwiek prywatne wypowiedzi.

Komentując wybory we Francji i związane z nimi zamieszki, bezwarunkowo udzielał pan swojego poparcia dla Marine Le Pen. Jej groźbę użycia sił zbrojnych wobec protestujących uważał zaś za uzasadnioną. Załóżmy że Polska spotkałaby się z równie poważnym aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa jakim są te zmasowane protesty w Paryżu i innych miastach francuskich. Byłby pan skłonny skierować przeciwko ludziom czołgi?
Jeśli ktoś mordowałby niewinnych obywateli, to oczywiście należałoby go spacyfikować. Jeśli policja, tak jak ma to miejsce we Francji nie dawałaby sobie rady, to rzeczywiście należałoby użyć wojska.

Na razie zamieszki doprowadziły do śmierci trzech osób. Czy to wystarczający powód? Ludzie w demokratycznym państwie mają chyba prawo manifestować swoje poglądy, obawy, zgłaszać postulaty. Le Pen swoim językiem sprowokowała za to protestujących do agresji swoim kontrowersyjnym orędziem.
Na razie to są trzy osoby, ale jeśli ten konflikt będzie się nasilał, to będzie ich więcej. Oczywiście, że ludzie mają prawo manifestować, ale nie mogą przy tym naruszać praw innych obywateli. Nie można też nikomu zakazywać krytykowania ich za to.

Najbliższe polityczne plany. Czym Nowa Prawica może zaskoczyć nas w tym roku? Jakie są prognozy dotyczące jesiennych wyborów samorządowych?
Liczymy na wygraną. W wielu miejscach poprzemy zarówno przedstawicieli innych mniejszych partii, jak i bezpartyjnych samorządowców. Obecnie trwają w regionach rozmowy na ten temat. Na naszych listach pojawi się wiele osób dotąd niezwiązanych z Nową Prawicą, ale znanych w swojej okolicy, a często nawet w całym kraju.
Jeszcze przed wyborami planujemy też zgłoszenie kilku ustaw w sejmie.

Dziękuję za rozmowę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:45, 25 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:


Bielawski: Ustawa z 2017 korzystna dla 1% najbogatszych

Gościem radia TOK FM był dziś prof. Jerzy Bielawski, prezes Instytutu Rzeczy Wspólnych



Pan redaktór: Panie Profesorze, o co w ogóle chodzi z tymi zmianami w PIT? Jedni mówią, że rząd chce go podnieść; rząd twierdzi, że chce obniżyć. Pokazywane są różne wyliczenia, łatwo się w tym wszystkim pogubić.

Generalnie chodzi o to, że 5 lat temu sejm uchwalił nową ustawę o podatku dochodowym od osób fizycznych, która likwiduje kompletnie wszystkie ulgi, ale w zamian daje możliwość podzielenia podatku przez liczbę osób w rodzinie.

To jest korzystne?

W założeniu tak miało być. Problem polega na tym, że likwidacja ulg jest de facto podniesieniem podatku. Sama likwidacja odliczenia składki zdrowotnej jest w praktyce podniesieniem stawki o 7,75 punktów procentowych.

Może pan to wyjaśnić?

Proszę bardzo. Obecnie od podatku można odliczyć zapłaconą składkę zdrowotną do wysokości 7,75% podstawy jej wymiaru. Jej podstawa wymiaru jest troszeczkę wyższa od podstawy wymiaru podatku, ale podobna. To oznacza, że w praktyce realne stawki podatku PIT wynoszą obecnie nie 18 i 32, ale około 10 i 24% - o nieco ponad 7,75 punktu mniej niż nominalnie.

A to jeszcze nie wszystko. Wcześniej przecież od dochodu odliczamy zapłacone składki na ubezpieczenia społeczne. To jest w sumie 13,71% naszego przychodu. Mówiąc po ludzku to oznacza, że jak ktoś zarabia 100 zł, to podatek zapłaci nie od 100, a od 86,29 zł. A to przecież nadal nie wszystkie ulgi. Jest ulga internetowa, ulga na wydatki rehabilitacyjne, ulga na nowe technologie, czy wreszcie ulga na dzieci.

No właśnie. Co jest bardziej korzystne. Obecna ulga na dzieci czy możliwość podzielenia podatku przez liczbę członków rodziny?

To zależy dla kogo. Dla 1% najbogatszych bardziej korzystne jest dzielenie podatku. Ale dla całej reszty o wiele korzystniejsza jest obecna ulga. Zwłaszcza, że z nią powiązane zostało od tego roku świadczenie prorodzinne, które pozwala "odzyskać" podatnikowi tą część ulgi, której ze względu na zbyt mały dochód nie mógł odliczyć.

A jak to jest z tymi wyliczeniami? Rację ma Interia, czy minister finansów? Komu wierzyć?

Liczyliśmy to w Instytucie Rzeczy Wspólnych i nasze wyniki były zbieżne z tym, co zaprezentował rząd.

Wczoraj Nowa Prawica zaprezentowała swoją ustawę nowelizującą tą z 2017, która przywraca w niej część ulg. To chyba zatem dobrze?

Dobrze, że taki projekt jest, ale już na pierwszy rzut oka widać, że jest niedopracowany. Jakby był pisany na kolanie. Na przykład nie wiadomo w ogóle, od czego ma być odliczana ulga na dzieci, i w jakiej konkretnie wysokości, bo jest tylko wysokość maksymalna. To oczywiście chwalebne, że politycy próbują naprawiać swoje błędy, ale wolałbym, żeby nie robili przy tym kolejnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:38, 29 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Aleksander Niełów gościem Kontrwywiadu RMF

Jak układa się współpraca z prezydent Stern? "Niełatwo", odpowiada wicepremier i minister finansów Aleksander Niełów. O swojej roli w rządzie, popularności Lewicy i zmianach w PIT w rozmowie z Konradem Małeckim.

Wicepremier, minister finansów Aleksander Niełów. Dzień dobry, witam.
Dzień Dobry.

Lewica od kilku miesięcy prowadzi w sondażach jako partner koalicyjny dla zwycięskiej partii rządzącej. Tego chyba jeszcze w polskiej polityce nie było. Powinien być pan zadowolony.

To, że blisko 1/3 Polaków deklaruje gotowość głosowania na Lewicę, jest oczywiście miłe. Pokazuje to też, że obraliśmy dobrą drogę, którą realizujemy w rządzie. Drogę polityki aktywnej i przemyślanej, prowadzonej z myślą o tym, by z jej owoców korzystały jak najszersze kręgi społeczeństwa. Ale do zadowolenia droga jeszcze daleka. Zadowolony będę wtedy, kiedy uda nam się osiągnąć cel. A celem nie są wyniki sondażowe, ani nawet wyborcze. To są tylko środki do osiągnięcia celu, jakim jest dobrobyt Polaków. Zadowolony będę wtedy, kiedy uda nam się osiągnąć ambitny cel obniżenia bezrobocia do 6% i kiedy więcej Polaków będzie do kraju wracało, niż z niego wyjeżdżało.

W związku z tymi dobrymi wynikami, może warto pomyśleć o przyspieszonych wyborach? Powiedział pan kilka miesięcy wcześniej, że będzie za skróceniem kadencji w przypadku odrzucenia rządowej strategii gospodarczej. To czy przekona pan do podobnej decyzji Umiarkowanych? Bez nich nie ma większości dla takiego wniosku.

Powiedziałem coś troszeczkę innego. Mianowicie, że sens trwania tego Sejmu zależy od tego, czy będzie można realizować politykę rządu, a takim pierwszym poważnym testem będzie debata nad Strategią. I to też nie będzie tak, że położymy Strategię na stół i powiemy: albo popieracie, albo wybory. Jesteśmy otwarci na propozycje ze strony opozycji. Każdą dobrą i dającą się zrealizować propozycję z radością do niej włączymy. Mówiłem o tym już przy okazji prezentacji pierwszej wersji Strategii, jeszcze przed konsultacjami społecznymi. Jak na razie żadnych propozycji ze strony partii opozycyjnych nie usłyszałem. Szkoda, ale mam nadzieję, że debata Sejmowa to zmieni.

Kiedy projekt stosownej ustawy zobaczymy w Sejmie?

To nie będzie ustawa. Ustawy będą realizować konkretne punkty Strategii. Sama strategia to dokument rządowy. Chcemy przeprowadzić nad nim debatę w Sejmie, ponieważ uważamy, że taka debata jest potrzebna. Choćby po to, by poznać zdanie klubów opozycyjnych i ewentualnie wypracować kompromis. Bo to, że będzie to dokument rządowy nie oznacza, że to ma być strategia dla rządu. To ma być strategia dla Polski.
I myślę, że taka debata może odbyć się już w tym miesiącu.

Jak wygląda pańska współpraca z premier Lindholm? Polacy co raz częściej pytają o to, czy to pan stoi na czele tego rządu. Coś w tym jest.

Na czele rządu stoi premier Beata Lindholm, a ja jestem wicepremierem. Tak jest napisane w oficjalnych dokumentach i tego się trzymamy. Natomiast taka praktyczna współpraca między nami układa się po partnersku.

To jak w takim razie układa się współpraca z prezydent Stern?

Niełatwo. Głównie z tego powodu, że ze strony Pałacu Prezydenckiego słychać głównie milczenie. Tak było w przypadku pierwszego podejścia do zmian w PIT, kiedy pani prezydent milczała jak zaklęta, żeby na końcu z zaskoczenia ustawę zawetować. Gdyby pani prezydent zgłosiła wcześniej uwagi, moglibyśmy dojść do porozumienia. Ale tymczasem nie mieliśmy żadnych danych pozwalających domniemywać, że ustawa może być zawetowana. Nie było nawet pół sygnału.

Czy deklaracje pani prezydent o zbliżaniu się Polski do przyjęcia waluty euro są konsultowane z rządem? Gdyby miał pan określić moment w którym bylibyśmy na to gotowi, to będzie pan jeszcze wtedy ministrem finansów, czy to nie jest kwestia tej kadencji parlamentu?

My i tak zobowiązaliśmy się do tego, by przystąpić do strefy euro, kiedy zdecydowaliśmy się wstąpić do Unii Europejskiej. I to jest na chwilę obecną prawda, że się do tego momentu zbliżamy w tym sensie, że kryteria ekonomiczne spełniamy, bo kiedyś ich nie spełnialiśmy. Potrzebne są natomiast zmiany prawne. Zmiana konstytucji, która jest do tego niezbędna, będzie wymagać większości 2/3 głosów w Sejmie. Dlatego pytanie o datę, kiedy będziemy w pełni gotowi jest raczej do wyborców i polityków prawej części sceny, niż do mnie. Osobiście uważam, że gotowość należy osiągnąć jak najszybciej, a wejść należy wtedy, kiedy warunki będą ku temu najkorzystniejsze.

Obywatelskie Centrum to pańskim zdaniem partia prezydencka? Lewica może być koalicjantem dla OC?

Tak na dobrą sprawę, to jeszcze nie wiemy, czy OC to partia czy koalicja, bo politycy tej formacji mówią na ten temat sprzeczne rzeczy. Ale trudno nie widzieć związku między panią prezydent a OC. Jest on oczywiście starannie skrywany, czemu trudno się dziwić, ale nie mam wątpliwości, że taki związek jest.
Co do kwestii możliwości koalicji między Lewicą a OC, to nie jestem w tej sprawie optymistą. Przecież mitem założycielskim tej partii jest weto wobec prospołecznych i prorozwojowych zmian w PIT. To jest mit ideologicznie neoliberalny. Obrona przez tą partię ustawy o PIT z 2017 roku też mówi bardzo wiele. To nie są dobre podstawy, by mogła na nich powstać koalicja między naszymi partiami.

Ostatni miesiąc to burzliwe protesty we Francji. Z prawej strony mieliśmy na ten temat bardzo dużo komentarzy, ale z lewej szczerze mówiąc nie przypominam sobie pańskiego zdania w tej kwestii. Daję panu szansę.

Odkąd jestem członkiem polskiego rządu, staram się nie wypowiadać na temat wyników wyborów w innych krajach. Natomiast, jeśli chodzi o same protesty, to powiem w ten sposób: jestem i pozostanę zwolennikiem dialogu społecznego. Jeżeli jakaś grupa społeczna jest bardzo zaniepokojona sytuacją w kraju, to należy z nią usiąść do rozmów i wszystkie drażliwe kwestie wyjaśnić. Natomiast nie chciałbym w tej ani żadnej innej kwestii francuskiego rządu pouczać. Sami przecież też nie lubimy, kiedy za granicą nas pouczają.

Znamy już pański komentarz, teraz nie przypominam sobie ani słowa odnośnie tych wydarzeń ze strony pani prezydent, pani premier, minister spraw zagranicznych. Ten temat jest tak nieistotny z naszego punktu widzenia, że wszyscy najważniejsi przedstawiciele naszego państwa milczą?

Tu jest trochę inaczej, niż było z rosyjskim samolotem w Estonii. Wtedy to był kryzys międzynarodowy. Teraz to jest bardziej kryzys wewnętrzny w jednych czy może dwóch, bo zdaje się, że były też protesty w Holandii, o ile się nie mylę, państwach członkowskich Unii Europejskiej. I w tym kontekście myślę, że nie byłaby czymś złym aktywność instytucji Unijnych czy Rady Europy bądź OBWE. Ale nie na zasadzie narzucania czegokolwiek czy pouczania, a na zasadzie życzliwego wsparcia Francuzów w pokojowym rozwiązaniu tego konfliktu. Bo to Francja musi sama się z tym problemem uporać. My możemy tylko wspierać.

Ostatni problem z którym zmaga się pan to ustawa o PIT. Jest projekt rządowy, mamy też poprawki do uchwalonej ustawy Nowej Prawicy z 2017 roku. Eksperci mówią jedno, w tym kształcie ta ustawa jest nie do przyjęcia. Najprawdopodobniej rząd w tej batalii przegra podczas głosowania w Izbie Samorządowej. Jaki plan będzie w takiej sytuacji realizował minister finansów?

Priorytetem jest niedopuszczenie do wejścia w życie ustawy z 2017 roku. Z kilku powodów. Po pierwsze - jest ona z gruntu niesprawiedliwa. Wprowadza ona podatek liniowy, który jest de facto formą redystrybucji dochodów od biednych do bogatych. Podnosi się podatki większości społeczeństwa po to, by móc obniżyć je garstce najbogatszych. W tym wypadku to podniesienie polega na likwidacji wszelkich ulg. To jest niemoralne i nieefektywne gospodarczo. I to jest drugi powód. Spowoduje ona drastyczne załamanie popytu wewnętrznego, co według naszych wstępnych szacunków przełoży się na spadek PKB o co najmniej 3%. Za tym pójdzie też drastyczny wzrost bezrobocia.

Jeżeli nie uda się uchylić tej ustawy na drodze parlamentarnej, to została ona już zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Uważamy, że mamy mocne podstawy do tego, aby ta ustawa została przez Trybunał uchylona ze względów proceduralnych.

Jeżeli jednak ta ustawa nie zostanie uchylona, to będziemy ją poprawiać. Wstępna analiza kolejnych poprawek Nowej Prawicy mówi nam, że pozostawiają one nadal wiele do życzenia. W ogóle im dłużej i głębiej zajmuję się tą ustawą, tym bardziej jestem przekonany, że najlepszym wyjściem jest jej uchylenie. A jeśli nie uchylenie, to napisanie praktycznie od nowa. I jest prawdopodobne, jeśli parlament albo Trybunał nie uchyli tej ustawy, że przygotujemy w Ministerstwie Finansów projekt, który doprowadzi ją do stanu używalności.

Kto jest bardziej winny tej sytuacji? Autorzy tej ustawy, większość która doprowadziła do uchwalenia, czy prezydent składająca pod nią podpis?

Dziś już nie ma sensu dociekać, kto jest bardziej winny. Autorzy i ówczesna sejmowa większość są winni tego, jaki kształt ma ta ustawa. A jest to kształt katastrofalny. Pani prezydent jest również odpowiedzialna o tyle, że mogła ustawę zawetować. Z drugiej strony, gdyby nie zawetowała prospołecznych zmian w PIT, które proponowaliśmy w zeszłym roku, również by tego problemu nie było.

Dziękuję za rozmowę.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Czw 14:38, 29 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:54, 29 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Ruch Rozwoju powraca

Na ostatnim kongresie Ruchu Rozwoju nowym przewodniczącym został Juliusz Norberg. To może być początek długiego marszu tej formacji po odzyskanie swojego elektoratu i miana trzeciej siły politycznej w Polsce.

Po odejściu Janusza Siemieńczuka z aktywnej polityki, formacja której przewodniczył i był jednocześnie jej uosobieniem szybko straciła poparcie społeczne. Z tonącego okrętu sukcesywnie uciekali kolejni posłowie zasilający szeregi będącej na fali Lewicy, jaka stała się nowym koalicjantem dla rządu Beaty Lindholm. Na pokładzie została jednak grupa kilkunastu wiernych posłów i setek działaczy, walczących o reanimacje projektu socjalliberalnej partii politycznej. Teraz podnieśli głowy, by walczyć o głosy wyborców.

Symbolem tej zmiany jest zorganizowany w tym tygodniu kongres Ruchu Rozwoju. Wybrano na nim nowego przewodniczącego, którym został Juliusz Norberg. Młody, bo mający zaledwie 32 lata nowy lider formacji, wstąpił do niej jeszcze w tym roku, a już zdążył zebrać poważne grono zwolenników, jakie uzyskało na kongresie większość zdolną do zmiany władz. Choć składa się w większości z działaczy drugiego rzędu, zostało wsparte przez znane twarze takie jak Janusz Palikot - "ojciec założyciel" formacji, Robert Biedroń, a także powracający z Umiarkowanych Bartosz Arłukowicz. Oznacza to, że nowy przewodniczący ma poparcie także byłych liderów i partyjnej reprezentacji w Sejmie, a nawet jest zdolny przyciągać dawnych współpracowników. Wszyscy trzej wymienieni politycy za wniesione zaufanie zostali wiceprzewodniczącymi Ruchu Rozwoju.

Być może kongres nie jest symptomem poważniejszej zmiany, ale wielu pokłada w Norbergu nadzieję na powrót partii do łask wybrców. "Obecnie elektorat lewicowy jest zmuszony do oddawania swoich głosów na Lewicę, choć nie musi w 100% zgadzać się z jej postulatami. Wielu z nich chciałoby mieć wybór, alternatywę" - uważa politolog dr Jacek Walendziak. "RR w najlepszych momentach potrafiło zebrać wokół siebie grupę około 20% wyborców, ma dzisiaj świetny kapitał w postaci przedstawicieli w parlamencie, musi go tylko dobrze wykorzystać, by zostać dostrzeżonym przez szerszą publikę", kontynuuje ekspert. W podobnym tonie wtórują mu działacze partyjni. Jeden z nich anonimowo przekazuje nam informację o próbach przekonania posłów Lewicy startujących z list Ruchu Rozwoju do powrotu - "Cieszą się z reanimacji, ale będą bardziej skłonni gdy zobaczą efekt sondażowy".

W związku z tym Lewica ma powody do obaw. Powrót konkurenta oznacza podjęcie walki o elektorat, jego zakusy na odzyskanie swoich posłów stawia pod znakiem zapytania już i tak wąskie grono przedstawicieli koalicji rządowej w Sejmie. Wybory samorządowe mogą okazać się dużo większym wyzwaniem niż do tej pory i być poważnym sprawdzianem tego, czy obecne prowadzenie w sondażach przekuje się na wyborcze zwycięstwo w sejmikach za mniej niż cztery miesiące.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:15, 30 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Wyścig do Pałacu

Choć nie minęła połowa kadencji prezydent Marii Stern, co raz częściej słychać o kandydatach jacy mogą zastąpić ją w Pałacu Prezydenckim.

W związku z powołaniem Obywatelskiego Centrum prezydent Maria Stern poważnie angażuje się w partyjną politykę. Jednocześnie szuka kandydata na swojego następcę, gdyż nie wyklucza rezygnacji z urzędu głowy państwa w celu podjęcia walki o zwycięstwo swojej formacji w wyborach parlamentarnych i zastąpienia Pałacu Prezydenckiego na rzecz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Największym poparciem mają się cieszyć: Anna Ajna, Anna Radziwiłł-Schmidt i Zofia Żurek. Tymczasem na scenie polityczne są osoby, które chcą te plany pokrzyżować.


Jedną z nich jest Leszek Balcerowicz. Ekonomista, profesor SGH, wicepremier i minister finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, autor pakietu reform gospodarczych, które pozwoliły w latach 90. na uniknięcie poważnych skutków kryzysu związanego z transformacją ustrojową. Dużo mówiło się o tej kandydaturze 10 lat temu, ale wtedy sam zainteresowany był niezdecydowany. Dzisiaj, chce ostatecznie spróbować swoich sił. To z pewnością najpoważniejszy gracz, nie związany z dzisiejszym życiem politycznym. Wspaniały dorobek i zasługi, duży autorytet już na starcie pozwoli mu na zdobycie wysokiego poparcia.


Drugim potencjalnym kandydatem jest ponoć prezydent Warszawy, były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Do tej pory związany z Nową Prawicą, chce uniezależnić się od swojej dotychczasowej formacji. Poważnym sprawdzianem mają być dla niego zbliżające się wybory samorządowe, gdzie będzie ubiegał się o reelekcje. Dobry wynik, a przede wszystkim zwycięstwo w pierwszej turze, mają upewnić go w staraniach o urząd prezydenta państwa jakie podejmie za 3 lata. W samej stolicy polityk jest dość popularny, co zawdzięcza licznym inwestycjom w infrastrukturę. Umiejętny przekaz może pozwolić mu na ponowne zaistnienie w świadomości milionów Polaków.


W środowisku naukowym słychać zaś co raz częściej o prof. Andrzeju Nowaku. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Polskiej Akademii Nauk ma być żywotnie zainteresowany ubieganiem się o urząd Prezydenta RP. Przez lata związany ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, członek komitetu honorowego poparcia Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku, cieszy się dużą popularnością wśród innych pracowników akademickich. Według wielu osób miałby być wyrazem kompromisu środowisk prawicowych: Nowej Prawicy, Porozumienia Centrum "Razem" oraz Ruchu Ludowo-Narodowego. Dzięki takiej zgodzie, byłby pewnym uczestnikiem co najmniej II tury wyborów.

Oznacza to, że oprócz liderów partyjnych w grze jest sporo nazwisk postaci niezwiązanych ściśle z codzienną polityką. Jeśli głośno o nich już dzisiaj, wyścig o Pałac Prezydencki w 2025 roku może okazać się bardzo trudną kampanią dla polityków oraz wyborców, mających wskazać swojego kandydata spośród wielu interesujących możliwości.



Cytat:

Ostatnia szansa RLN

"Retoryka jaką stosuje Ruch Ludowo-Narodowy przekracza wszelkie granice. Wyczerpuje ona formułę wolności wypowiedzi i wchodzi na bardzo grząski grunt. Wzywam liderów tej partii do opamiętania i pokory, jeśli pani Kordzik nie przeprosi, spotkamy się w sądzie" - mówi Selim Chazbijewicz.

Wszystko ma związek z kontrowersyjną wypowiedzią polityk RLN, Haliny Kordzik, która na jednym ze spotkań regionalnych w takich słowach odniosła się do wystąpień ludności imigracyjnej we Francji (w większości wyznających Islam): "Odpowiedzią na tę muzułmańską ekspansję może być tylko rakieta Tomahawk i wybicie wszystkich".

Po doniesieniach medialnych przywołujących słowa Kordzik, przedstawiciele Związku Tatarskiego zdecydowali się na skierowanie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa nawoływania do nienawiści, za które grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. W reakcji Ruch Ludowo-Narodowy zorganizował konferencję prasową, na której przedstawicielka tej partii oznajmiła między innymi, że pan Chazbijewicz "To nie jest żaden patriota! To nie jest żaden Polak!", a wolność słowa nie istnieje.

Jako pierwsi przedstawiamy reakcję zaatakowanego przedstawiciela Tatarów:

Cytat:
"Retoryka jaką stosuje Ruch Ludowo-Narodowy przekracza wszelkie granice. Wyczerpuje ona formułę wolności wypowiedzi i wchodzi na bardzo grząski grunt. Wzywam liderów tej partii do opamiętania i pokory, jeśli pani Kordzik nie przeprosi, spotkamy się w sądzie. Skorzystamy ze wszelkich możliwych rozwiązań jakie daje nam prawo. Kolejne zawiadomienie organów ścigania, a także prośba do Prokuratora Generalnego oraz Pani premier o skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie sprzeczności celów lub działalności partii politycznej RLN z Konstytucją i ustawą o działalności partii politycznych. Nie mamy wątpliwości że tego rodzaju wypowiedzi są wezwaniem do nienawiści, użycia przemocy, a także przejawem dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne, narodowość, wyznanie. Jest to sprzeczne z prawem. Natomiast już teraz proszę wszystkie media i osoby życia publicznego o przyłączenie się do akcji protestacyjnej przeciw stosowaniu takiego języka, co wiąże się z podjęciem bojkotu tej partii".


Nie ma wątpliwości, że w tym co mówi Selim Chazbijewicz jest wiele prawdy, a jeśli prośba do Prokuratora Generalnego lub Premier zostanie przyjęta, istnieje możliwość zdelegalizowania Ruchu Ludowo-Narodowego przez Trybunał Konstytucyjny. Redakcja "Gazety" przychyla się do apelu Związku Tatarów i podejmuje się medialnego bojkotu RLN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:40, 31 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:

Czarne chmury nad PIT

"Cała afera ze zmianą ustawy o PIT nieźle namieszała Polakom w głowach. Równie dobrze wszystkim politykom, gdyż z dnia na dzień na jaw wychodzą kolejne błędy i zaniechania". Oto pierwszy felieton z cyklu jaki od tej pory będzie prowadził na łamach naszej gazety działacz społeczny, Zdzisław Gąsienica.

Jeśli nie płacisz podatków, zazdroszczę Ci. To nie będzie artykuł dla Ciebie.

Lubisz czytać o niekompetencji polityków? Czytaj śmiało.

Cała afera ze zmianą ustawy o PIT nieźle namieszała Polakom w głowach. Równie dobrze wszystkim politykom, gdyż z dnia na dzień na jaw wychodzą kolejne błędy i zaniechania. Ja sam się w tym gubię, tylko z wykształcenia jestem ekonomistą. Może to oddać skalę problemu. Ogólnie rzecz biorąc prawo podatkowe w Polsce nie należy do najprzyjemniejszych gałęzi. Jednak ta ustawa (z roku 2017) jest już wierzchołkiem tej piramidy zawiłości i niedomówień. Nie wiem jakim sposobem przebrnęła przez legislacyjne biura Sejmu, począwszy od kancelarii marszałka, przez biura wszystkich posłów, do kancelarii prezydenta. Nikt nie zauważył najprostszych braków. Ustawa przegłosowana, podpisana, ląduje w Dzienniku Ustaw i nikt nie zajmuje się nią przez prawie 5 lat do dzisiaj. Absurdalne, ale w Polsce normalne, jak wiele innych rzeczy, nie do pomyślenia w krajach Zachodu. Co by było gdyby minister Niełów nie rozpoczął debaty na ten temat rządowym projektem zmian? Finansowy koszmar. Tymczasem, do rzeczy.

Do czego można się przyczepić? Chociażby do braku przepisów dotyczących poboru podatku. Nie ma też w niej ani słowa o formie składania zeznań podatkowych, chociaż dla osób które szczerze nie znoszą wypełniać formularza PIT-37 może być to informacja pozytywna. Pomijam oczywisty brak ulg podatkowych, jakie uchwalona ustawa znosi. Wszystko to nie wzbudziło w nikim żadnej poważnej reakcji, co poważnie świadczy o stanie naszego państwa. Miłe, że Nowa Prawica składa teraz poprawki do swojej ustawy, ale po głębszej analizie muszę stwierdzić: tej ustawy się nie załata. Jej sama konstrukcja jest już wadliwa, poprawki tego nie zmienią.

Dlatego muszę zaapelować. Niech politycy opozycji poważnie rozpatrzą propozycję rządu. Wiem, że byłem jej przeciwny, nadal jestem, bo nie jest idealna, ale umówmy się, gdy zostawimy ustawę w jej obecnym kształcie, grozi nam poważne finansowe niebezpieczeństwo. Możemy powrócić do kształtu ustawy znanej nam z 2009 roku, w jakim zachowany jest projekt rządowy i w jej ramach wcielić propozycje obecne w projekcie z roku 2017. Gdy słyszę ministra Niełowa, który zamierza zainteresować sprawą Trybunał Konstytucyjny, myślę że ma duże szansę na powodzenie. Niech politycy prawej strony wezmą to pod rozwagę.

Czytelnikom życzę w związku z zaistniałą sytuacją powodzenia w zrozumieniu meandrów polskiego prawa i przypominam kto za jego kształt jest odpowiedzialny: panowie i panie z Wiejskiej.

Zdzisław Gąsienica
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:20, 31 Sty 2015    Temat postu:

Cytat:


Pawłowicz: Prezydent Stern powinna stanąć przed Trybunałem Stanu!

- Gdy Ruch Ludowo-Narodowy miał większą reprezentację w Parlamencie, została uchwalona Ustawa o minimum socjalnym. Jednak nie weszła ona w życie, pomimo przegłosowania jej w Sejmie i w Senacie oraz pomimo braku weta prezydent.

Ustawa nie weszła w życie. dowodem powinno być wpisanie jej do dziennika Ustaw. Publikacji nie ma. Skąd obywatele mają wiedzieć czy ustawa obowiązuje? Żeby obowiązywała konieczna jest publikacja.

Art. 122 Konstytucji RP mówi:
1. Po zakończeniu postępowania określonego w art. 121 Marszałek Sejmu przedstawia uchwaloną ustawę do podpisu Prezydentowi Rzeczypospolitej.
2. Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.

Art. 2 Ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i innych aktów prawnych
1. Ogłoszenie aktu normatywnego w dzienniku urzędowym jest obowiązkowe.

Art. 3 Ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i innych aktów prawnych
Akty normatywne ogłasza się niezwłocznie.

Wszystkie te przepisy zostały naruszone. Prezydent Stern za łamanie Konstytucji powinna stanąć przed Trybunałem Stanu.

Widzimy, kto nami rządzi. Obecna "królowa" Stern jest skrajnie niekompetentna. Musi za to odpowiedzieć przed Trybunałem stanu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:39, 03 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Życie w cieniu starszej siostry
Wywiad z siostrą Premier RP, Katarzyną Lindholm-Kochanowską

Wywiad red. Pauliny Jakubiec z rzeczniczką prasową Umiarkowanych, Katarzyną Lindholm-Kochanowską.

Paulina Jakubiec: Dzisiaj rozmawiam z rzeczniczką prasową Umiarkowanych, a prywatnie siostrą premier Beaty Lindholm - Katarzyną Lindholm-Kochanowską, kiedyś znaną dziennikarką i główną twarzą stacji telewizyjnej TV1. W 2020 roku porzuciła pani dziennikarstwo, by powrócić do polityki. Jak to jest, tym razem po drugiej stronie kamery?
Katarzyna Lindholm-Kochanowska: Trudno było mi tak całkowicie porzucić dziennikarstwo. Ale polityka to moja druga miłość. Myślę, że dobrze zrobiłam wracając do niej. Pełniłam funkcję posłanki w latach 2007-2011. Jako dziennikarka nabrałam pewnego doświadczenia, mogłam obserwować politykę z zupełnie innej strony i teraz wiem, czego się wystrzegać. Poza tym, nie do końca porzuciłam media.

PJ: Co chce pani przez to powiedzieć?
KLK: Oczywiście to, że jestem rzeczniczką prasową Umiarkowanych i odpowiadam za kontakty tej partii z mediami uśmiech


Jako reporterka TV1, w 2018 roku.

PJ: Prywatnie jest pani siostrą premier Beaty Lindholm. Jak to jest żyć w cieniu sławnej polityk?
KLK: Nie do końca żyję w jej cieniu. Rozwinęłam swoją karierę tak, jak chciałam. Wiem, że jeśli Beata nie zostałaby premierem, to mogłabym zajść trochę dalej, ale jestem zadowolona z tego, co mam.

PJ: Co skłoniło panią do powrotu do polityki?
KLK: Wiele czynników. Pierwsza przygoda z polityką - jak wspomniałam wcześniej, w latach 2007-2011 - była dla mnie swoistym przygotowaniem. Jako dziennikarka, reporterka i komentatorka polityczna nabrałam pewnego doświadczenia, którym mogę się pochwalić.

PJ: Jest szansa, że zdradzi nam pani jakąś tajemnicę pani premier?
KLK: O to już trzeba pytać samą panią premier, jestem wierną powierniczką tajemnic (szeroki uśmiech)


Z siostrą, premier Beatą Lindholm, jest bardzo zżyta.

PJ: Niedawno wręcz wyśmiała pani Ruch Ludowo-Narodowy, twierdząc że politycy tej partii nie widzą, kto pełnił funkcję Marszałka Sejmu RP.
KLK: To jest głupota, żeby nie wiedzieć, kto pełni i pełnił funkcję Marszałka Sejmu RP, czyli formalnie drugiej osoby w państwie. Nie twierdzę, że zgłoszenie tego zawiadomienia było złe, ale przed tym politycy Ruchu Ludowo-Narodowego powinni się dokładniej przygotować. Zwłaszcza, że w tamtej kadencji RLN miała większą reprezentację parlamentarną, niż skromna obecna.

PJ: Oczywiście została pani za to stwierdzenie zaatakowana, osobiście przez prezes RLN.
KLK: Rzeczywiście, ale taka jest rola rzecznika prasowego, przyjmuję na siebie wszystkie ataki (uśmiech)

PJ: Jakie ma pani zdanie na temat tzw. afery legislacyjnej?
KLK: Oczywiście, to jest bardzo poważna sprawa. Ktoś nie dopełnił swoich obowiązków, trzeba to jak najszybciej wyjaśnić. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać w demokratycznym państwie.

PJ: Czas na pytanie natury prywatnej - od niedawna jest pani szczęśliwą żoną. Czy czegoś jednak nie brakuje?
KLK: Tak, poważnie się nad tym zastanawialiśmy. Zdecydowaliśmy się jednak na razie nie podejmować w tej sprawie decyzji.

PJ: Bardzo dziękuję za rozmowę.
KLK: Również dziękuję.
Paulina Jakubiec
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:35, 04 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Premier Beata Lindholm w "Faktach po Faktach": To Ja jestem premierem.

Premier Beata Lindholm to dzisiejszy gość specjalny programu "Fakty po Faktach". Rozmowę z szefową rządu przeprowadzi Piotr Marciniak.

Dobry Wieczór, to Fakty po Faktach, a moim i państwa gościem jest premier Beata Lindholm
Dobry Wieczór

Muszę zacząć naszą rozmowę od tego zasadniczego pytania. Co jest powodem pani niewielkiej aktywności w ostatnich tygodniach? Dziennikarze Rzeczpospolitej piszą o chorobie, planowanej dymisji i przedterminowych wyborach. Potwierdza pani te informacje?
Rzeczywiście, w ostatnim czasie było mi trochę trudniej. Ale nie wiem, co moje życie prywatne mogłoby wnieść do debaty publicznej. To, że nie widać mnie w mediach, to nie znaczy że nie pracuję. A wśród zadań moich wicepremierów jest też zastępowanie mnie. Nie potwierdzam informacji o przedterminowych wyborach. Polacy mają już tego dość - kilka ostatnich rządów kończyło swoje urzędowanie po roku, najwyżej trzech. A kadencja trwa 4 lata. Dodatkowe wybory nas kosztują. Nie chcemy zawieść wyborców, zaufali nam i chcemy dokończyć to, co zaczęliśmy.

Powstanie Obywatelskiego Centrum odebrało koalicji większość w parlamencie. Zdecydowała się pani na zdymisjonowanie ministrów, którzy przeszli do tej partii. Jaki jest stosunek Beaty Lindholm do tego projektu? Żyje w pani przekonanie, że powstał on z inspiracji prezydent Stern?
Ministrowie, którzy teraz należą do Obywatelskiego Centrum sami zdecydowali się na odejście, nie było innego wyjścia niż wręczyć im dymisje. Przyznaję, że na początku trudno było mi przyjąć do wiadomości, że odchodzą. Ale nasze drogi po prostu się rozeszły, czasami tak się zdarza. Umiarkowani to partia, która od początku skupia ludzi o różnych poglądach. Byłam przygotowana na to, że kiedyś ktoś może odejść. Ale mimo wszystko z Obywatelskim Centrum więcej nas łączy, niż dzieli. Podejrzewam, że pani Prezydent dorzuciła do tego projektu swoje trzy grosze. Ale to jest osoba, która nie angażuje się w bieżącą politykę.

Nie żałuje pani koalicji z Lewicą? Prawdopodobnie to właśnie obecny koalicjant stał się kością niezgody wśród posłów Umiarkowanych i doprowadził do rozłamu.
Nie, nie żałuję. Muszę przyznać, że koalicja z Ruchem Rozwoju była niemal martwa. Jestem świadoma tego, że przez zawarcie koalicji z Lewicą odeszło ode mnie kilku polityków o odmiennych poglądach. Ale taka jest polityka. Z Lewicą dobrze nam się współpracuje.

Opinia publiczna co raz częściej mówi o tym, że to wicepremier Niełów staje się dominującą postacią w rządzie, wbrew rzeczywistej sile politycznej jaką posiada w parlamencie. Dzięki temu buduje swoją siłę w sondażach, gdzie Umiarkowani notują najniższe rezultaty od lat. To chyba wbrew interesowi pani ugrupowania, Lewica promuje się jego kosztem.
Współpraca z Lewicą układa się na zasadach partnerstwa. Pod warunkiem, że jeden z partnerów pozostaje szefem. Trzeba jasno podkreślić - to ja jestem premierem. Czasami media pokazują to inaczej. Rzeczywiście, Umiarkowani notują w ostatnim czasie bardzo niskie wyniki w sondażach. Ale moja partia zwykła powtarzać, że to wybory są najważniejszym sondażem. Nie ważne, jak sprawa pokazuje się na słupkach. Liczy się praca, jaką wykonujemy.

Ostatnie wsparcie w głosowaniach nad rządowymi projektami ustaw jakiego udzielają politycy Ruchu Rozwoju jest efektem jakiegoś porozumienia?
Nie, to nie jest efekt żadnego porozumienia. Może po prostu Ruch Rozwoju zgadza się z naszymi propozycjami? (uśmiech)

Znamy założenia strategii gospodarczej rządu, Sejm debatuje nad rządowym dokumentem w tej sprawie. Kiedy możemy spodziewać się pierwszych ustaw mających na celu spełnienie założeń tego planu?
Trzeba tutaj też powiedzieć, że rządowa strategia jest długoterminowa. Kilka propozycji zostało już przygotowanych. Strategia została w miarę dobrze przyjęta, cieszymy się z tego powodu. Nazwa jest nieprzypadkowa - "Wspólna przyszłość" - bo chodzi o nasz kraj.

Przez kilka ostatnich dni media i społeczeństwo żyją aferą legislacyjną. Kto według pani może być winny zaistniałej sytuacji? Wiele osób wskazuje na marszałek Kierzkowską.
Nie chcę wskazywać winnego palcem. To wykaże śledztwo. Ale ta osoba na pewno musi zostać ukarana. To jest niedopuszczalne, żeby w państwie prawa, demokratycznym państwie, działy się takie rzeczy.

Zbliżają się wybory samorządowe. Jakie cele stawia pani przed Umiarkowanymi? Partia jest w stanie zblokować listy z politykami innych partii? Kto będzie kandydatem Umiarkowanych w Warszawie?
Jesteśmy już gotowi do kampanii wyborczej. Stawiamy sobie za cel przede wszystkim pokazanie, że samorządowcy wywodzący się z naszej partii nie rzucają słów na wiatr i spełniają swoje obietnice. Będziemy pokazywali, czego udało się nam dokonać w ciągu ostatnich czterech lat. To wiele dobrych rzeczy. W odniesieniu do wspólnych list z inną partią - jeśli zgłosi się do nas jakaś partia, to będziemy w stanie z nią rozmawiać. A jeśli chodzi o Warszawę, to mogę jedynie zdradzić, że wkrótce się państwo dowiedzą, kto będzie naszym kandydatem. Mogę zapewnić, że jest to osoba bardzo doświadczona, z dużym dorobkiem politycznym. (uśmiech)

Dziękuję za rozmowę

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:46, 05 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Gdzie jest opozycja?

"Na ulicach protestują ludzie, rząd udaje że nie ma problemu, opozycja milczy - to nie jest normalna sytuacja". Felieton Zdzisława Gąsienicy.

Na jaw wyszła afera legislacyjna. W Dzienniku Ustaw podobno zabrakło miejsca dla kilkunastu ustaw uchwalonych przez parlament, głośno mówi się tylko o jednej. Prokuratura w śledztwie szuka winnych, padają podejrzenia na trzy kancelarie: Sejmu, Senatu i Prezydenta. To oczywiste, że na jego wyniki musimy poczekać, odpowiedzialność karna nie nadejdzie szybko. Istnieje jednak inny rodzaj odpowiedzialności. Polityczny. Wymierzyć konsekwencje można już teraz wobec winnych tej sytuacji, mogą to zrobić sami politycy, a mówiąc ściślej mająca w tym interes sejmowa opozycja. Nowa Prawica, bo o niej mowa niczego w tym kierunku nie robi. Dlaczego?

Na ulicach protestują ludzie, rząd udaje że nie ma problemu, opozycja milczy - to nie jest normalna sytuacja, a tak wygląda obecnie przekaz jaki trafia do społeczeństwa. Czy dożyliśmy już takich czasów, że jawnie, bez skrupułów jedni politycy bronią drugich bez względu na okoliczności? Ręka rękę myje. Tyle żalu jest wśród parlamentarzystów do społeczeństwa, że tak nisko ocenia ich prace. Jak mają ją oceniać, jeśli w tak kluczowych momentach nie podejmują się działań jakie gwarantuje im prawo?

Możliwości jest wiele. Nie słyszałem z ust lidera opozycji mającego za sobą blisko 70 parlamentarzystów choćby odezwy, aby czujący na sobie odpowiedzialność urzędnicy podali się do dymisji. Zainteresowany może być rząd, a nawet sama prezydent. Jeśli pan Liściowski (bo o nim mowa) nie chce tego robić, gdyż ostatnimi czasy wyjątkowo blisko mu do Belwederu, niech uderza tylko w rząd. Ten jest mu jeszcze chyba odległy. Komisja śledcza, debata sejmowa poświęcona temu problemowi, to tylko jedne z wielu rozwiązań jakie może zastosować.

Pisząc to czuje się naprawdę zażenowany, że postać predestynująca do największych urzędów w państwie, ma problem ze sformułowaniem jasnego, jednoznacznego przekazu do społeczeństwa i co tu dużo mówić (chociaż piszę), z wykorzystaniem tego kryzysu politycznego do zdobycia nowych wyborców. Widocznie woli zajmować się jałowym, trwającym od miesięcy dyskursem z Ruchem Ludowo-Narodowym, może wygodnie mu już w opozycji i tak naprawdę boi się dojścia do władzy. Może skazywać siebie i swoją partię na taki los, ale dlaczego skazuje na taki sam kilka milionów Polaków, którzy oczekują zmiany? Smutne, ale prawdziwe.

Społeczeństwu zostało tak naprawdę chyba tylko rzeczywiście wyjście na ulice i protestowanie, skoro mechanizmy przewidziane w demokratycznym państwie zawodzą. Należy się uczestnikom takich protestów pewnego rodzaju podziw, za upór, wolę, motywację. Ilu z nas byłoby zdolnych nocować na chodniku w centrum Warszawy w imię.. sprawiedliwości? w imię normalności. Myślę, że niewielu. Niestety, obawiam się tego, że mimo swojego poświęcenia niczego nie zmienią i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze.

Zdzisław Gąsienica
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:13, 06 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:


Posłowie robią ciszę

Sejmowa debata na temat rządowej strategii "Wspólna Przyszłość" odbyła się.

W zasadzie na tym ten tekst mógłby się zakończyć, bo nic godnego uwagi w jej trakcie się nie wydarzyło. Jedynie Mikołaj Liściowski zgłosił kilka propozycji, które - o czym doskonale wiedział - dla współrządzącej Lewicy są pryncypialnie nie do przyjęcia.

Ja jednak ten tekst będę kontynuował, bo uważam, że od wielu lat w polskiej polityce dzieje się coś bardzo niedobrego. I ta debata była kolejnym tego przykładem. Wystarczy wziąć do ręki stenogram, żeby przekonać się, jak bardzo posłowie byli całą sprawą zainteresowani: głos zabrały w sumie 3 osoby: lider NP i dwóch ministrów z Lewicy.

Mogę zrozumieć, że w debacie nie wziął udział żaden polityk Umiarkowanych. Współtworzyli rządową strategię, więc ją popierają. Chociaż odpowiedź na zarzuty prezesa Liściowskiego przez ministrów tej partii byłaby wskazana.

Natomiast kompletnie nie rozumiem zaklętego milczenia polityków OC i RR. Zwłaszcza ponure jest tutaj milczenie tych pierwszych. Wszak Obywatelskie Centrum dysponuje nie tylko 19 posłami i 9 deputowanymi do IS, ale też - co robi kolosalną różnicę - prezydenckim wetem. W tej sytuacji jako obywatel chciałbym wiedzieć, co na temat rządowej strategii rządzi partia, która może blokować wszelkie działania ustawodawcze rządu. Dam sobie głowę uciąć (i jestem dziwnie o nią spokojny), że to samo chcieliby wiedzieć politycy koalicji. Jestem także przekonany, że chcieliby to wiedzieć także wszyscy ci, których rządowe propozycje dotyczą.

A to przecież nie pierwszy raz, kiedy parlamentarzyści zamiast debatowaniem zajmują się "robieniem ciszy". Wystarczy pobieżny rzut oka na stenogramy tylko z tej kadencji, by przekonać się, że to jest nasza parlamentarna codzienność. Standardem są 1-2 (w sumie!) wystąpienia, zazwyczaj polityków Lewicy i Nowej Prawicy. Z rzadka wypowiadają się posłowie Umiarkowanych i Ruchu Rozwoju. W jednej debacie głos zabrała posłanka Polski Gola. Najgorzej wypadają politycy OC, którzy na razie nie wypowiedzieli się ani razu, także licząc Koło Bezpartyjnych Parlamentarzystek (ach, to specyficznie rozumiane równouprawnienie). A zdarzają się i takie debaty, kiedy na mównicę nie wychodzi nikt.

I tu dochodzimy do zasadniczego pytania: i co z tym fantem zrobić? I odpowiem z rozbrajającą szczerością, że nie wiem. Możemy (i powinniśmy) takie zaklęte milczenie piętnować. Ale czy to coś zmieni? Obawiam się, że niewiele.

Mikołaj Dymowski
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:20, 06 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Mirosława Matwiejuk: Lewica to złodzieje!



- Mamy do czynienia z niebywałym chamstwem, z niebywale przebiegłą zagrywką. Lewica kradnie projekt ustawy naszego autorstwa. Ja rozumiem, ze projekty ustaw nie są objęte prawem autorskim, ale to jest szczyt chamstwa! Mogli nas chociaż zapytać! Oni podpisują się pod projektem naszego aytosrstwa! Co ciekawe- ani na konferencji, ani w sejmie nie pada ani razu nazwa "Ruch Ludowo-Narodowy". Ani razu! [...]

Dlaczego oni to robią? To proste i oni sami to przyznali- oni nie chcą śledztwa i szukania winnych. Chcą całą sprawę zagłaskać i ukryć. Jest to technika stosowana skutecznie przez lata rządów Tuska i PO. A z kim oni współrządzą? Umiarkowani- to PO pod inną nazwą! W tej partii mamy te same zużyte twarze, co w koalicji rządzącej od 2007 roku przez 2 kadencje. [...]

Po pretekstem dobra obywateli Lewica chce to zatuszować! To tuszowanie ma na celu wybronienie Umoiarkowanych- bo wtedy to Kierzkowska była marszałkiem sejmu. Gdy ona zostanie ukarana, to notowania Umiarkowanych sięgną dna, i tak są bardzo niskie i coraz bardziej spadają, ale jeszcze winna nie została ukarana. Ona sama nie komentuje całej sprawy- ale już nie ma odpowiednika Goebellsa, czyli Tuska- naczelnego ministra propagandy w całej historii III RP. Tej pani premier już nikt nie ufa! Ona boi się utraty władzy, a to nadchodzi nieuchronnie! [...]

My wiemy, ze ta ustawa nie została przegapiona przypadkiem. To było celowe działanie! RLN był najbardziej znienawidzonym ugrupowaniem w sejmie ówczesnej kadencji. Byliśmy zewsząd atakowani i krytykowani. Ta ustawa to jedyny nasz projekt, jaki został uchwalony i nie pozwolono mu wejść w życie tylko dlatego, ze był naszego autorstwa. Jest jeszcze jeden powód- nie chciano pokazywać obywatelom prawdy! Nie chciano mówić, jakie mają realne potrzeby, jakie maja mieć renty i emerytury, jakie mają mieć zasiłki. Dlaczego? Bo albo by musieli je podwyższyć, albo podać się do dymisji pod presją! [...]

Dymisja i tak nadciąga nieuchronnie. Notowania Umiarkowanych lecą na łeb na szyję, pani premier traci zaufanie, a fala niezadowolenia wśród obywateli rośnie z dnia na dzień. Liczymy na honor i odejście z godnością, a nie kurczowe trzymanie się władzy- jak to lubi robić i robiło PO-PSL. [...]

Mamy nadzieję na przeprosiny Lewicy za niebywałe chamstwo. Liczymy na honor, którym podobno się ta partia kieruje. Zobaczymy, jak to jest w praktyce. Ja słyszałam, ze honor u partii lewicowej, jest jak Yeti- wszyscy wiedzą, że istnieje, a w praktyce... no sami wiemy!
[...]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:17, 23 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Tuż przed wyborami poważne zmiany w sondażach

Ci, którzy spisali Umiarkowanych na straty poważnie się pomylili. Potwierdzają to ostatnie sondaże. Po intensywnej kampanii wyborczej do samorządu poparcie dla partii politycznych zmieniły się nie do poznania. - felieton dr hab. Ireny Raczkiewicz.

W ostatnim sondażu CBOS Lewica, która od kilku miesięcy umacniała się w sondażach poparcia, straciła aż 11 procent i zajęła dopiero czwarte miejsce. Na pierwsze miejsce wysunęła się opozycyjna Nowa Prawica (27 proc.), a straty odrobiła partia rządząca - czyli Umiarkowani, zdobywając 21 procent. Niedawno komentatorzy przewidywali wielką klęskę tej partii, zatracenie w politycznym niebycie i dymisję premier Beaty Lindholm. A tu taka niespodzianka. Kandydaci Umiarkowanych na prezydentów miast mają szansę na wejście do drugich tur, a niektórzy, jak Agnieszka Piesiewicz, mają już wygraną w kieszeni.

Nie dziwi, że na pierwszym miejscu znalazła się opozycyjna Nowa Prawica. Jest realna szansa na to, że partia Mikołaja Liściowskiego wygra swoje pierwsze wybory. Wszyscy pamiętamy jednak, jak kilkakrotnie partia ta utrzymywała się na szczytach sondaży przez dłuższy czas, a po ogłoszeniu wyników wyborczych zajmowali drugie, lub trzecie miejsce. Można by przewidzieć, że gdyby centrum (Umiarkowani i OC) połączyli siły i wystawiły wspólne listy, to wybory by wygrali. Może to jakaś rada na przyszłość?

Dziwić może całkowite zawieszenie kampanii przez partię, która do tej pory wydawała się dominować na scenie politycznej. Lewica, po zaprezentowaniu kandydatów do sejmików i na prezydentów miast niemal zniknęła, włączając w to jej lidera, wicepremiera Aleksandra Niełowa. Na cały miesiąc słuch po nich zaginął i nic nie wskazuje na to, żeby gdzieś się pojawili. Co jest powodem tego znacznego uchybienia? Czy jest możliwe, że Lewica znowu zniknie ze sceny politycznej?

dr hab. Irena Raczkiewicz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Administrator
Administrator



Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 3:13, 24 Lut 2015    Temat postu:

Cytat:

Wieczór wyborczy

urywki myśli komentatorów

Zwycięstwo Lewicy z pewnością okaże się pyrrusowym. Może i zebrali najwięcej głosów w okręgach, ale wątpliwe, by przełożyło się to na wyniki w poszczególnych JOWach. Zwłaszcza że nie prowadzili kampanii. Dla NP, OC i Umiarkowanych wyniki są co najmniej satysfakcjonujące. Zwraca uwagę rezultat samorządowego bloku Gąsienicy- narodziła się dziś nowa siła polityczna.

Żenująco niska frekwencja o niepokojąco wysoki odsetek głosów nieważnych nie świadczą najlepiej o stanie polskiej demokracji. Partie te wybory pokpiły. Lewica i Ruch Rozwoju nie prowadziły żadnej kampanii, RLN zapomniał zarejestrować kandydatów. Zwraca uwagę wysoka liczba dopisanych własnych kandydatów, z pewnością znaczna ich część to kandydaci RLN.

W miastach liczą się trzy partie - NP, OC i Umiarkowani. Przed partiami tymi stoi wytyczenie systemu wzajemnych relacji, do czego okazją mogą być drugie tury wyborów prezydenckich.

Najciekawszy i najbardziej zażarty pojedynek miał miejsce w Łodzi. W drugiej turze zmierzą się dwie bardzo ciekawe kandydatki.

Fenomenalny wynik Umiarkowanych w miastach. Pochopnie składano Lindholm do politycznego grobu. Od dość oczywistego sukcesu Piesiewicz ważniejsze wydają się być osiągnięcia Guzowskiej czy Zaremby, którym udało się doprowadzić do drugich tur, w których zmierzą się z urzędującymi prezydentami mającymi ponadpartyjne poparcie.


Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Wto 3:29, 24 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rzeczpospolita2015.fora.pl Strona Główna -> Wiadomości z kraju Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 9 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin